Miniony sezon przeplatały wzloty i upadki. Był on jednym z cięższych, ale wyciągnęłam z niego wnioski, które mam nadzieję zaprocentują w kolejnych latach - napisała na swoich internetowym blogu Agnieszka Dygacz z Siemianowic.
Zawodniczka, która reprezentuję Polskę i Siemianowice na międzynarodowych imprezach w chodzie sportowym, w ciągu minionych kilku miesięcy przeżywała prawdziwą huśtawkę nastrojów. Po Halowych Mistrzostwach Polski, na których Dygacz zajęła trzecie miejsce, zaczęła się walka o kwalifikację na Mistrzostwa Świata w Moskwie. Szybko okazało się, że sprawa rozbija się o 1 sekundę!
- Pierwszy raz na 20 km planowałam wystartować w Lugano, jednak ten start nie doszedł do skutku i postanowiliśmy z trenerem, że spróbujemy dopiero w Dudincach. Tam w temperaturze niespełna 2 stopni przeszłam ponad 10 kilometrów i niestety zeszłam z trasy. Ostre nawroty, oraz zimno sprawiły, że zaczęłam czuć ból w mięśniu dwugłowym, który w zeszłym roku miałam naderwany, więc nie było sensu ryzykować. Kolejnym startem były zawody w Zaniemyślu, na których uzyskałam wynik 1:32:01, co było zaledwie o 1s gorszym od minimum na Mistrzostwa Świata. Jednak ten rezultat dał mi kwalifikacje na Puchar Europy, co bardzo mnie uszczęśliwiło, gdyż chciałam tam zrobić minimum na Moskwę. Niestety tam problemy z alergią nie pozwoliły mi dojść nawet do 5 km. Byłam trochę podłamana tą sytuacją, bo wiedziałam, że został mi tylko jeden start, aby zrobić minimum. Zrobiłam sobie wolne, aby zregenerować siły i nabrać motywacji. Tygodniowy odpoczynek, dodał mi energii i siły do dalszej pracy - relacjonuje zawodniczka.
Agnieszka Dygacz z Siemianowic ma za sobą bardzo trudny sezon
Potem przyszedł najwspanialszy dzień Dygacz w tym roku. - Na starcie Mistrzostw Polski wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana i że nie mam nic do stracenia. Wykorzystałam swoją szansę i wygrałam! Osiągając tym samym najlepszy wynik w sezonie, a drugi w życiu i kwalifikując się na mistrzostwa - mówi Dygacz.
Niestety w stolicy Rosji ponownie musiała przełknąć gorzka pigułkę i startu na MŚ nie może zaliczyć do udanych.
- Na trasie towarzyszył nam skuter, który wiózł operatora kamery. Nawdychałam się spalin z rury wydechowej i zrobiła mi się niedobrze - relacjonuje Dygacz, która na zakończenie sezonu wzięła udział w dwóch meetingach na 10 km. W Katowicach przeszła 10 km w czasie 44:40, co jest jej nieoficjalny rekordem życiowy.
- Miniony sezon pokazał mi, że warto walczyć do samego końca - uśmiecha się Dygacz i już myśli o kolejnym sezonie.
Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?