Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Muzeum Górnośląskie: Śląsk w kontekście, czyli co się stało z zaginionymi dziełami sztuki?

Magdalena Mikrut-Majeranek
W październikowej odsłonie cyklu „Śląsk w kontekście” organizowanego przez Muzeum Górnośląskie w Bytomiu odbyło się spotkanie z doktorem Robertem Kudelskim – historykiem sztuki, poszukiwaczem utraconych dzieł i autorem publikacji poświęconych stratom wojennym, m.in. książki „Zaginiony Rafael”, w której odtwarza wojenne losy nieodnalezionego do tej pory „Portretu młodzieńca” Rafaela Santi.

Przypomnijmy, że grabieże dzieł sztuki znajdujących się w polskich rękach rozpoczęły się wkrótce po agresji niemiecko-sowieckiej na Polskę. Działalność rabunkowa była organizowana i przeprowadzana głównie przez III Rzeszę. Natomiast Śląsk odgrywał ważną rolę jako punkt tranzytowy dla wędrówki dzieł sztuki. - Do dnia dzisiejszego Polska poszukuje ok. pół miliona dzieł sztuki. Gdyby wszystkie zaginione dzieła sztuki się odnalazły, stworzylibyśmy z nich największe i najcenniejsze muzeum w kraju – mówi dr Robert Kudelski. – Za zaginione uważa się 0,5 mln dzieł sztuki, 50 mln książek i 80 mln archiwów. Co roku do Polski wraca kilka przedmiotów, zabytkowych rzeźb, mebli, biżuterii, ale to wciąż mało – dodaje historyk.

Dr Kudelski przyznaje, że II wojna światowa nie była wojną jedynie o wpływy i terytorium, ale była to wojna z kulturą i o kulturę. - Armia niemiecka wkraczając na tereny polskie bardzo szybko zaczęła nimi administrować, tworząc rozmaite struktury. Niektóre z nich miały zająć się majątkiem znajdującym się na danym terytorium. Niewiele osób wie, że na terenie Polski powstało najwięcej organizacji zajmujących się grabieżą dzieł sztuki – zaznacza dr Kudelski. Do najważniejszych z nich należą m.in.: Ahnenerbe, Komisarz Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny, Specjalny Komisarz ds. Zabezpieczenia Dzieł Sztuki na Wschodnich Terenach Okupowanych, Urząd Ochrony Dzieł Sztuki na Ziemiach Okupowanych (Kunstschutz), czy Główny Urząd Powierniczy Wschód.

Przykładowo, Ahnenerbe powstała w 1935 r. na polecenie Heinricha Himmlera, a jej reprezentanci wywieźli Ołtarz Mariacki Wita Stwosza z Krakowa najpierw do Berlina, a później do Norymbergii. Zrabowali także cenne rękopisy z ordynacji Krasińskich. - Ważną postacią, która założyła struktury działające na terenie Polski był Hans Posse. Został on oddelegowany przez Adolfa Hitlera do tego, żeby stworzyć w rodzinnym Linzu w Austrii największe muzeum na świecie. Miało zgromadzić najcenniejsze zbiory ze wszystkich krajów okupowanych. Posse zainteresował się głownie zbiorami malarstwa, ponieważ sam był dyrektorem galerii w Dreźnie i zapragnął do muzeum w Linzu sprowadzić zbiory z Muzeum Czartoryskich. Zażyczył sobie również kolekcję antycznych waz z Gołuchowa i kolekcję rysunków Durera ze Lwowa – wylicza historyk.

Ważną postacią w historii grabieży dzieł sztuki jest historyk sztuki dr Kajetan Mühlmann, który został powołany na stanowisko Specjalnego Komisarza ds. Zabezpieczenia Dzieł Sztuki na Wschodnich Terenach Okupowanych. Był wiedeńczykiem i konserwatorem zabytków. Żeby pochwalić się sukcesami, przygotował katalog zrabowanych dzieł sztuki. Składał się z 5 tomów: jednego zawierającego opis 520 najcenniejszych przejętych obiektów oraz 4 katalogów z fotografiami zabytków. Dzięki jego działalności Niemcy wywieźli z Polski m.in. obrazy "Dama z gronostajem” i „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem”. Na terenie Polski działał też Główny Urząd Powierniczy Wschód powołany przez Hermana Goeringa, który tak naprawdę zajmował się przejęciem polskich majątków banków, przedsiębiorstw, ale trzeba pamiętać, że w skrytkach bankowych i firmach znajdowały się także dzieła sztuki. Posiadał swoje biura m.in. w Gdyni, Katowicach, Poznaniu, czy w Warszawie.

Alfred Kraut stworzył placówki terenowe, które miały szybciej ściągać dobra materialne. Jedna z nich powstała w Katowicach. W niecałe półtora roku urząd generalnego powiernika urząd zabezpieczył dobra kultury w 74 pałacach, 500 majątkach ziemskich, również mieszkaniach prywatnych na terenie Kraju Warty, ale i w innych miejscach. Ograbiono 102 biblioteki, 15 muzeów, 3 galerie obrazów itd. Kraut zawitał na teren Górnego Śląska i jedną z jego aktywności było wywiezienie z gmachu Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach i kolekcji Muzeum Śląskiego i Biblioteki Śląskiej zbiorów prywatnych, które były tam zdeponowane, jak również kolekcji znajdującej się w Muzeum Śląskim, gdzie znajdowała się duża kolekcja obrazów XIX-wiecznych m.in. obrazy Malczewskiego, Grottgera, Kossaka, Wyczółkowskiego, Gierymskiego. Część kolekcji została wywieziona do Berlina, ale wiele okazów trafiło także do Bytomia. Historyk podkreśla, że ten aspekt historii nie jest dobrze rozpoznany. Badając losy polskich dzieł sztuki znalazłem tylko fragmenty publikacji, które wspominają o sytuacji na Górnym Śląsku. Temat ten wymaga uzupełnienia.

Kolejną organizacją była ta założona przez Alfreda Rosenberga - Einsatzstab Reichsleiter Rosenberg koncentrująca się na grabieży bibliotek i archiwów. - Działała w Europy Zachodniej i okradła 173 muzea radzieckie, a wiadomo, że Niemcy doszli tylko do Uralu, 151 muzeów ukraińskich, 30 łotewskich, 26 estońskich, 26 białoruskich i 15 litewskich. Część z tych zasobów trafiła później na Górny Śląsk, do składnic utworzonych m.in. w Mysłowicach, Katowicach, Raciborzu, Pszczynie – wyjaśnia historyk.

Co działo się z zagrabionym majątkiem? Część zbiorów ewakuowano do niemieckich miasta, jednakże z biegiem czasu sytuacja zaczęła się zmieniać, a kraj stał się areną walki. – Podczas II wojny światowej na Niemcy spadło ponad 1,6 mln ton bomb. W obliczu zagrożenia Dolny Śląsk stał się centrum relokacji cennych zbiorów. Znajdowało się tam ponad 1000 zamków, pałaców, dworów albo dużych rezydencji arystokratycznych. Mało kto wie, że rezydencji tych było więcej niż nad Loarą i to właśnie tam zdecydowano się przewieźć najcenniejsze zbiory, zarówno niemieckie, jak i te zrabowane. Ich ewakuacja przebiegała w kilku etapach. Jako pierwsze przeniesiono zbiory berlińskie, czyli słynną Berlinkę - Pruska Bibliotekę Narodową, założoną w 1661 r. Jej blisko czteromilionowy księgozbiór wywożono sukcesywnie od jesieni 1941 r. do marca 1944 r. Trafił do 30 różnych miejsc, w tym także do 8 miejscowości na Dolnym Śląsku – m.in. do zamku Książ - wyjaśnia dr Kudelski.

Jednakże w związku z przebudową zamku, archiwalia przewieziono latem 1944 r. do opactwa Cystersów w Krzeszowie. Stamtąd przewieziono je w 1946 r. najpierw do krakowskich klasztorów misjonarzy i dominikanów, a stamtąd trafiły w listopadzie 1947 r. do Biblioteki Jagiellońskiej, gdzie przechowywane są do dziś jako depozyt skarbu państwa. Zbiory składowano także w Jeleniej Górze, Krzeszowie, w Grodźcu, Gościszowie, czy w zamku w Karpnikach. W kolejnej fazie zaczęto przywozić na Dolny Śląsk zbiory różnych instytucji z Berlina, głównie zasoby muzealne. W ten sposób starano się ocalić zbiory m.in. Muzeum Zamkowego w Berlinie, Akademii Sztuk Pięknych, Akademii Muzycznej, Akademii Medycznej czy Muzeum Morskiego w Berlinie.

W kolejnej fazie wywożono zbiory różnych instytucji z Berlina, głównie zasoby muzealne. A na końcu relokowano kolekcje prywatne. Zadanie to powierzono prof. Güntherowi Grundmannowi, którego dziadek, Friedrich Wilhelm Grundmann wraz z budowniczym Heinrichem M. A. Nottebohmem stworzył koncepcję rozbudowy Katowic. Stworzył też „listę Grundmanna”, zaszyfrowany spis składnic dóbr kultury, które władze hitlerowskie urządzały od 1942 r. na Dolnym Śląsku.

Günther Grundmann jest postacią tragiczną, ale i bohaterem pozytywnym. Jako historyk sztuki skupił się na ocaleniu dzieł sztuki. - W latach 30-tych został konserwatorem zabytków i to on odpowiadał za proces ewakuacji dzieł sztuki. Wyznaczył miejsca deponowania zbiorów pochodzących z prywatnych kolekcji – wyjaśnia dr Kudelki. Zbiory ulokowano m.in. w takich miejscowościach jak: Bożków, Kunów, Siedlęcin, Zagórze Śląskie, Myslakowice.

Dzięki temu, że Grundmann prowadził inwentaryzację zabytków sztuki na Dolnym Śląsku, znał zasoby znajdujące się w rękach prywatnych kolekcjonerów. Skontaktował się z nimi, a następnie utworzył co najmniej 80 tajnych schowków, do których przewieziono zbiory. Jego głównym zadaniem było zabezpieczanie dzieł sztuki z kościołów, muzeów, klasztorów. - Dzięki temu, że skrupulatnie zebrał dokumentację, dziś wiemy co działo się z dziełami sztuki – podkreśla dr Kudelski. Przykładowo, z zamku w Karpnikach zabrał bezcenną „Madonnę burmistrza Meyera” Hansa Holbeina.

- Po wojnie wyjechał do Hamburga, gdzie był stygmatyzowany za to, że porzucił na Dolnym Śląsku tyle cennych zbiorów. Jednakże Niemcy oddali mu do dyspozycji jedynie jedną ciężarówkę, w której mógł przewieźć ocalone przez siebie zbiory – wyjaśnia Kudelski. - Zbiory przewiózł do Koburga, a kiedy w maju 1945 r. Amerykanie wkroczyli na ten teren, sam się do nich zgłosił i powiedział, jakie rzeczy przywiózł i gdzie zostały ulokowane. Dzięki temu odzyskaliśmy zagrabione zbiory – dodaje historyk.

W kolejnej fazie przenoszono w bezpieczne miejsca dzieła sztuki z innych rejonów Niemiec. Dodatkowo, prof. Grundamnn namówił władze także do rozlokowania zbiorów znajdujących się we Wrocławiu. - Na Dolny Śląsk przywieziono m.in. 162 obrazy należące do pierwszego wyboru, najcenniejsze obrazy z polskich kolekcji, pochodzące głownie z muzeum Czartoryskich, ale i z Muzeum Narodowego w Warszawie, czy z innych prywatnych kolekcji. Większość tych obrazów uważa się do dziś za zaginione. Wśród nich jest „Portret Młodzieńca” Rafaela Santi” – wylicza historyk.

Warto zadać sobie pytanie co stało się z tymi skarbami kultury po 1945 roku? – Po wejściu na ten teren I Frontu Ukraińskiego Niemcy zaczęli wywozić depozyty do centralnej części kraju. Równocześnie, na Dolnym Śląsku zaczęli się pojawiać pierwsi osadnicy, ale i szabrownicy – mówi historyk. Szlak tranzytowy wiódł z Dolnego Śląska poprzez Czechosłowację aż do Austrii. Część składnic ze zbiorami udało się wywieźć, a część została zrabowana przez Rosjan.

Polskie władze miały świadomość tego, że na Dolnym Śląsku znajduje się wiele miejsc, w których ulokowano cenne zbiory. - Po zakończeniu II wojny światowej do kraju zaczęły wracać zbiory zrabowane przez Niemców w czasie okupacji. Stało się to za sprawą działalności grupy rewindykacyjnej zorganizowanej przez dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie prof. Stanisława Lorentza. Po pierwszych kilku tygodniach działalności grupy udało się odzyskach 28 wagonów i 118 ciężarówek wyładowanych dziełami sztuki – precyzuje dr Kudelski.

Jednakże wciąż wiele dziel sztuki uznaje się za zaginione. Jak wyjaśnia dr Kudelski, w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego funkcjonuje Wydział Restytucji Dóbr Kultury, działający w strukturach Departamentu Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Strat Wojennych MKiDN, który stale monitoruje międzynarodowy rynek dzieł sztuki w poszukiwaniu polskich strat wojennych, weryfikuje zdigitalizowane zbiory publiczne za granicą oraz korzysta z wielu innych możliwości w zakresie odzyskiwania utraconych dóbr kultury. Jednakże zaginione dzieła sztuki pojawiające się na światowych aukcjach mogą identyfikować także ich uczestnicy, pasjonaci, historycy. Jest to możliwe m.in. dzięki wykorzystaniu aplikacji ArtSherlock, która automatycznie rozpoznaje dzieła sztuki zrabowane w Polsce podczas II wojny światowej. Korzysta z elektronicznej bazy danych polskich strat wojennych udostępnionej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Niestety, w bazie znajduje się zaledwie 12 proc. zaginionych zbiorów.

A wątek Śląska w dziejach grabieży dzieł sztuki? – Ważnym miejscem jeżeli chodzi o dzieła sztuki była Pszczyna. To tam przywożono archiwalia i zbiory biblioteczne, a po wojnie mieściła się tam pracownia konserwatorska i składnica dzieł sztuki, które udało się odzyskać m.in. z Czechosłowacji. To tu przywieziono m.in. zbiory z Nysy i Cieszyna, które odzyskano w Czechosłowacji, i to tu dokonywano ich oglądu i oceny. Niestety, jeszcze nikt nie zgłębił tego tematu – wyjaśnia historyk.
Dziś trudno jednoznacznie zidentyfikować przynależność poszczególnych obiektów. Jak zauważa dr Kudelski, Niemcy kradli inwentarze, by po wojnie nie można było weryfikować skąd pochodzi dane dzieło sztuki. Zacierali w ten sposób ślady grabieży, a z tego powodu trudno udowodnić, że coś należało do Polski.

- Losy polskich dzieł sztuki są związane głównie z Dolnym Śląskiem. Prowadząc badania natrafiłem na różne wątki związane z Górnym Śląskiem, głównie z Katowicami, Pszczyną czy Bytomiem. Wiadomo, że z Katowic relokowano dzieła sztuki. Znajdowała się tam chyba największa przedwojenna kolekcja polskich malarzy, ówcześnie współczesnych, która została wywieziona. Jednakże dziś niewiele wiadomo o dalszych losach tych dzieł sztuki – podkreśla historyk. - Zachęcam lokalnych badaczy do badania śladów śląskich, jeśli chodzi o zaginione zbiory sztuki. Przykre jest to, że o historii tej piszą badacze z innych krajów m.in. amerykańska badaczka, a nikt z naszych historyków nie podjął jeszcze tego tematu – przyznaje dr Kudelski. – Na Górny Śląsk trafiły zbiory z wielu rejonów, głównie ze Wschodu. Organizacja Rosenberga przywoziła tutaj księgozbiory liczące setki tysięcy woluminów – dodaje. Przypomina też, że w Raciborzu zdeponowano kilka milionów książek i archiwaliów wywiezionych m.in. z terenów Łotwy, Estonii, Białorusi i Ukrainy, a my niewiele o tym wiemy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto