Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego w ciągu roku przyjmuje około trzech tysięcy zgłoszeń. W większości mieszkańcy naszego miasta dzwonią zgłaszając bardzo poważne interwencje, jak wybuch pożaru, zawalenie się drzewa, wypadek samochodowy czy z prośbą o natychmiastową interwencję pogotowia ratunkowego. Niestety, tak jak w każdym stadzie znajdziemy czarną owcę, tak wśród wszystkich telefonów znajdują się zgłoszenia, które nadawałyby się raczej do kabaretu niż poważniejszego rozpatrzenia.
Jak podkreśla Andrzej Lebek, pracownik MCZK w Siemianowicach, zabawne sytuacje, z jakimi często mają on i jego koledzy do czynienia, wynikają czasem z zachwiania proporcji między ciężarem zdarzenia a reakcją na nie.
- Ratujemy wróbla, który utknął w rurze a oczekuje się od nas zaangażowania środków, jak gdyby chodziło o dziecko. Wówczas naszym celem - oprócz ocalenia wróbla - staje się obniżenie w jakiś sposób "ciśnienia" w tym dramatycznym zdarzeniu - podkreśla z uśmiechem Lebek i dodaje: - Czasami udaje nam się rozśmieszyć naszego rozmówcę i przywrócić "kryzysowi" właściwe rozmiary.
Przykład wróbla nie był jedynym ptasim kryzysem w naszym mieście. Bo zdarzyło się, że pracownicy MCZK wzywali straż pożarną na ratunek rannej wronie. Niestety, inne wrony nie wykazały tak dobrej woli i atakowały strażaków, którzy ratowały ich ptasiego towarzysza. - Brak zrozumienia wykazują również koty, które w kulminacyjnym momencie interwencji strażaka rzucają się z gałęzi w dół, tracąc często przy tym życie - dodaje Lebek.
Problemy ze zwierzętami to jedno, ale kryzysowe telefony mieszkańców też przywołują czasem uśmiech na twarzy. Tak jest w przypadku, gdy siemianowi-czanie łapią za słuchawkę zgłaszając spadek temperatury w mieszkaniu do 19 stopni Celsjusza. Z humorem Lebek wspomina też nietypową interwencję z nietrzeźwym mieszkańcem Siemianowic.
- Wraz z dyspozytorem pogotowia próbowaliśmy ustalić położenie (rzeczywiście leżał!) nietrzeźwego, ale wymagającego pomocy mieszkańca. Dyspozytorka zadawała mu celne pytania, a ja jego odpowiedzi konfrontowałem z otwartą mapą. W ten sposób udało nam się ustalić, że mężczyzna leży na przystanku autobusowym - wspomina Lebek.
I jeszcze coś z klasyki "Pawła i Gawła". Lokator zalał wodą sąsiada poniżej.
- Łączyłem się właśnie z serwisem administracji tego budynku, gdy uprzedził mnie poszkodowany: "Kichać sufit, sprowadźcie mi kogoś do telewizora - mam teraz tylko jeden kanał!" - kończy ze śmiechem Lebek.
9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?