Autor:

2017-02-17, Aktualizacja: 2017-02-24 12:25

Cyber Marian, Buka i tajemnica wielkiego wąsa

Na kontraktach reklamowych zarabia krocie i jest tak zapracowanym człowiekiem, że nie ma czasu pojechać na wakacje. Cyber Marian, popularny youtuber, znany ze swojego dziwnego wizerunku, który wykreował na potrzeby mediów, opowiedział nam o kulisach życia w internecie.

Cyber Marian (ur. 9 lutego 1984 roku) to polski youtuber, producent filmowy i montażysta. Swój kanał w serwisie YouTube prowadzi od 2011 roku. Jego filmy z serii "Ukryte polskie Mega Mixy" oraz "Amerykańskie trailery polskich filmów" są znane na całym świecie. Słynie z wykreowanego wizerunku, który pozwala mu chronić prywatność. Poza tym Cyber Marian jest autorem książki „Dziś tak bardziej”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Insignis Media. Oprócz życia zawodowego i początków kariery opisał w niej znaczną część swojego prywatnego życia - dzieciństwo, rodzinę, a także zmagania z chorobą nowotworową.

Spotykamy się podczas imprezy charytatywnej "Domeyko Dzieciom". Brałeś udział w meczu gwiazdy kontra uczniowie. Przed chwilą dzielnie broniłeś na bramce. Ile straciłeś goli?

Kurczę, jak w pierwszej połowie jedną wpuściłem, to myślałem, że będzie dobrze. W końcu przed przyjazdem obejrzałem na YouTubie dwa tutoriale [instrukcje wideo - przyp. red.] na temat tego, jak dobrze bronić i myślałem, że wiem wszystko. Jedną bramkę obroniłem, to od razu pomyślałem: "O! Ten sposób działa!", ale drugiej już się nie udało... I kolejnych... Ostatni raz grałem w piłkę w podstawówce. Pamiętam, jak wołali za mną: "Marian, na budę!".

Ale ten mecz był reżyserowany?

Nie! Po prostu czasami nie da się zrobić wszystkiego najlepiej! W końcu Marian też człowiek, a nie maszyna. Muszę przyznać, że po tym meczu nie wrócę do domu ze spuszczoną głową.

Dlaczego właściwie zdecydowałeś się dzisiaj tutaj być, mimo napiętego planu?

Tam, gdzie dzieje się coś dobrego, zawsze się pojawiam.

A jak w ogóle "narodził się" Marian?

Z kobiety! (śmiech)

Miałam na myśli wizerunek. Po co to wszystko?

Inspiracją do stworzenia tej postaci był kawałek "Elektronik Supersonik". Poza tym, od dawna mi się marzyło, żeby mieć kogoś takiego w internecie. Śledziłem CeZika, który był w tamtych czasach popularny i któregoś dnia wymyśliłem takiego Cyber Mariana.


© Damian Kujawa



Dopracowujesz tę postać z dbałością o każdy szczegół.

Tak to wygląda? No w końcu mam sześciu stylistów... (śmiech)

Chodzi mi na przykład o wąsy, które malujesz, a nie naklejasz.

Wszyscy myślą, że te wąsy są doklejone! A ja zdradzam w mojej książce, jak tworzę ten wizerunek. Dołączona jest specjalna aplikacja, w której znajduje się filmik. Mówię w nim, że jeśli ktoś nie chce sobie zniszczyć psychiki, to niech lepiej tego nie ogląda. To właśnie w nim uchylam rąbka tajemnicy wielkiego wąsa.

A okulary zawsze nosisz?

Tak, śpię w nich. Mam je przyspawane do uszu (śmiech)

W głośnym wywiadzie, w którym powiedziałeś, ile pieniędzy bierzesz za zlecenie, podkreśliłeś, iż nie przyjmujesz ofert reklamowych od finansistów, bo ci są nudni. Co decyduje o tym, że zgadzasz się na współpracę z danym zleceniodawcą?

W skrócie mówiąc: "jeśli kuma bazę". Jak daje mi wolną rękę do działania, czyli na przykład mówi: "O! Marian, mamy taki pomysł, oddajemy to w twoje ręce, bo wiemy, że się znasz i wiesz, co twoim widzom się podoba" - takie zlecenia biorę, bo wiem, że może być fajnie. Natomiast za każdym razem, jeśli ktoś ma superwytyczne, jak ja to mówię: "eksele, piksele, korpomorele" - to niechętnie się godzę.

Uwielbiałeś MacGyvera, a w dzieciństwie zakradałeś się z braćmi na Stare Miasto, mimo zakazów rodziców. Czy takie łamanie określonych zasad przydaje Ci się dzisiaj w pracy zawodowej?

Tak. I gdzieś to wynika z mojego charakteru, że lubię robić wszystko po swojemu. Dlatego nie pracowałem nigdy na etacie od godz. 8 do 16.
Nie potrafię pracować, kiedy ktoś nade mną stoi i mówi, co mam robić. To mało kreatywne, a ja jestem bardzo kreatywną osobą. Wolę być sam dla siebie.




Mówisz, że łączysz w sobie dwie istoty - artystę i twardo stąpającego po ziemi człowieka. Pomaga Ci to w biznesie?

Od finansów i przedsiębiorczości jest mój Starszy Brat, bo ja nie mam w ogóle głowy do biznesu. Dlatego stworzyłem taki fajny tandem - brat zajmuje się przyziemnymi rzeczami, a ja, z głową w chmurach, działam niczym artysta.

Czyli nie stąpasz twardo po ziemi? Tak napisałeś. To są Twoje słowa.

Twardo? Taaa... Stąpam.. (ironiczny uśmiech)

Stawiasz na pracę z rodziną. Dlaczego?

Bo to jest fajne. I to jest pytanie, które się często pojawia: "Jak na to reaguje rodzina?". U mnie ona nawet czasem występuje! Wspiera mnie od samego początku. I to bardzo pomaga. Szczególnie, że w moim życiu nie pojawiły się docinki w stylu: "Marian, co ty wymyślasz? Do normalnej pracy byś poszedł!"

W książce dużo uwagi poświęcasz swojej kobiecie. Cyber Marian by nie istniał, gdyby nie żona?

Bez jej wsparcia - szczególnie w okresie związanym z chorobą - nie dałbym rady.


© FOT. SZYMON STARNAWSKI / POLSKA PRESS



Chorowałeś siedem lat i o chorobie napisałeś dużo w swojej książce. Nie miałeś problemu, żeby się tak uzewnętrznić?

Nie. Nigdy nie miałem z tym problemu, żeby mówić o tym, co mnie spotkało. Już kiedyś napisałem książkę o chorobie, tylko pod swoim prawdziwym nazwiskiem. I zastanawiałem się, czy jej nie wydać jako Cyber Marian.

Ale były momenty, kiedy się poddawałeś.

Nie jestem maszyną, jestem człowiekiem! Oczywiście, miałem moment, kiedy chciałem się poddać. Wtedy totalnie się załamałem i wszystko to poleciało. Ale był to jednorazowy, wielki upust.

Tej życiowej energii na długo Ci jeszcze wystarczy?

Na razie starcza i jest fajnie! To właśnie jest ciekawe w byciu youtuberem, że każdy dzień jest inny. Nie idę do korporacji na ósmą rano, potem byle dotrwać do szesnastej, a potem do domu... Nie padam po pracy na twarz i zaraz kolejny dzień mam taki sam. Nie lubię rutyny i w moim życiu jej nie ma!


A te regularne wyjazdy z braćmi, występy na imprezach firmowych...

To też nie było takie rutynowe. Jeździliśmy po całej Polsce, różnie bywało. Uważam, że bycie artystą jest super! Ciągle wymyśla się coś nowego.

A nie myślisz czasem o ciepłej posadce w telewizji?

To nie mój świat. Doświadczyłem już takiej pracy i tam nie ma kreatywności. Masz nad sobą ludzi, są pewne standardy i ramy, których trzeba się trzymać. Dziś mam dowolność. Realizuję to, co mam w głowie.

Jest coś, czegoś się boisz?

Buki! (bohaterka książek o Muminkach - przyp. red.) To moja trauma z dzieciństwa.

A końca YouTube'a? Jak w ogóle widzisz YouTube'a za kilka lat?

Nie widzę! Widzę tylko do metra pięćdziesiąt przed siebie. (śmiech) Nie gdybam. Nie będzie YouTube'a, to wtedy będę się martwić. Mam takie powiedzenie i staram się nim zawsze kierować: "martwię się etapami". To wyrażenie jest bardzo przydatne w życiu, szczególnie dla kobiet, które uwielbiają się zamartwiać. Coś o tym wiem, w końcu jestem żonaty już dziewięć lat.

Byłbyś dumny, gdyby jeden z Twoich fanów wytatuował sobie taki cytat na ciele: "martwię się etapami"?

Oczywiście. Tylko zależy gdzie. (śmiech)

Jeśli jesteśmy przy fanach – masz wielu hejterów?

To jest niesamowite zjawisko, że pomimo mojego wyglądu, u mnie jest mało hejtów. I mówi to wiele osób. Ciekawe, jak to interpretować? Sądzę, że mam bardzo wiernych widzów. A często się zdarza, że na kanałach, które mają milion subskrypcji, jest niezły miszmasz. Jak tylko jakiemuś youtuberowi poślizgnie się noga, to jego widzowie już po nim jadą. Na tak dużych kanałach jest taki trochę "Babilon". U mnie jest inaczej. Żeby zasubskrybować Mariana, trzeba skumać, że jest to przebranie i postać, w którą się wcielam. Mam kumatych widzów i dbam o nich.


© Damian Kujawa



Każdemu odpisujesz?

Nie da się każdemu.

A na "fejsie"?

Na Facebooku zablokowałem możliwość pisania do mnie wiadomości, ponieważ przychodziło około 2 tys. wiadomości dziennie. Nie dało się tego ogarnąć.

Skąd bierzesz ludzi do swoich programów?

To zależy. Czasami daję ogłoszenie na swojej grupie – cyber Gwardii, kiedy potrzebuję statystów. Biorę poza tym youtuberów i znajomych. W moim najnowszym filmiku dzieje się najwięcej, jeśli chodzi o produkcję. Tak zorganizowanego planu jeszcze nie miałem. Tam już potrzebowałem kaskaderów, ratownika medycznego. Full wypas.

Dlaczego w Twoich filmach pojawiają się wulgaryzmy, skoro większość fanów to dzieci?

Używam przekleństw na przykład w Mega Mixach... I jeśli ich używam, to są one uzasadnione, są po coś. Z rozwagą używam przekleństw, nie są u mnie przecinkami.

Teraz typowe pytanie: skąd czerpiesz pomysły do swoich filmów?

Z życia. Mam swój kajecik, w którym je notuję. Ostatnio też zapisuję w telefonie, jak jadę autobusem. Zapamiętuję też konkretne sytuacje ze znajomymi. Drugą inspiracją są natomiast seriale i filmy. Ostatnio natknąłem się na "Holistyczną agencję detektywistyczną Dirka Gently'ego" – polecam. Gdybym miał robić serial, to właśnie w takich klimatach. Lubię też "Strzelca" i "Serię Niefortunnych Zdarzeń". Na okrągło coś oglądam.

Filmy nagrywam co tydzień. Ostatnio zapędziłem się za bardzo i w tym roku nigdzie jeszcze nie byłem. Dążę do tego, żeby produkować filmy z wyprzedzeniem.

Jeździsz autobusem?

Nie mam prawa jazdy. Po co mi to? Są autobusy, tramwaje, metro...

Ile zajęło Ci stworzenie tej książki?

Miałem ten plus, że już kiedyś napisałem materiał odnośnie mojej choroby. Więc to już miałem. Wystarczyło dodać dzieciństwo i to, co było potem. W sumie zajęło mi to rok.

A co robi Cyber Marian poza YouTubem?

Poza nagrywaniem filmów – oglądam. Na resztę rzeczy nie mam czasu.

Rozmawiała Sonia Tulczyńska, dziennikarka warszawa.naszemiasto.pl
Zdjęcie główne: Szymon Starnawski

Za gościnność i świetną organizację oraz udostępnienie przestrzeni do wywiadu dziękujemy Zespołowi Szkół nr 51 im. I.Domeyki w Warszawie.
  •  Komentarze 1

Komentarze (1)