Autor: Paulina Rezmer

2017-02-14, Aktualizacja: 2017-02-24 12:24 źródło: Naszemiasto.pl

"Lubię". Kulinarny atlas o miłych ludziach i życiu

„Lubię” to książka, którą w grudniu 2016 roku napisali i sami wydali Monika Mądra-Pawlak i Jan Pawlak, choć materiały do niej zbierali niemal całe życie. Na co dzień prowadzą kawiarnię i knajpę. Mają za sobą doświadczenie w pracy w korporacjach, piarze, reklamie… Są rodzicami dwójki dzieci. Opowieść o ich życiu brzmi jak sen szaleńca. Przynajmniej do momentu przekroczenia progu Raju albo La Ruiny.

- Daj jeszcze dziesięć minut! – woła z kuchni Monika, która uwija się przy nowym daniu, tym samym lekko opóźniając nasze spotkanie. Przytakuję, bo przecież dla takich, co odrywają mistrzów od pracy, jest osobny krąg w piekle. A poza tym mam okazję wypić wyśmienitą, czarną jak smoła kawę o orzechowym posmaku w zupełnej samotności, jeśli nie liczyć personelu. Za jakąś godzinę w poznańskim Raju i La Ruinie nie będzie gdzie palca wcisnąć.


© Jan Pawlak

Podróże są wielką pasją Moniki i Jana

Z głośników leci power-popowy kawałek brytyjskiego Squeeze. Z okna do przechodniów miarowo macha maneki-neko, kot zapraszający. Choć Monika i Jan starają się unikać tego sformułowania, to właśnie tutaj, na poznańskiej Śródce, tworzy się lokalna mitologia. Oboje mocno wierzą w to, że życie może być przyjemne, ludzie kochający i mili, a jedzenie smaczne. W myśl tego napisali atlas z przepisami „Lubię”.

Pierwszy nakład rozszedł się ekspresowo. Do pokaźnej publikacji trafiły przygody i przepisy m. in. z Boliwii, Hongkongu, Izraela, Kambodży, Sri Lanki, Kuby, Laosu, Ukrainy, Maroka, Peru… I oczywiście ze Śródki, która, jak przyjęło się wśród entuzjastów tej najmniejszej poznańskiej dzielnicy, spokojnie radziłaby sobie jako niezależna republika, którą już zresztą kilkaset lat temu była.

La Ruinę Monika i Jan otworzyli w 2012 roku po półrocznym remoncie dawnego sklepu monopolowego. Od początku wiadomo było, że lokal powstanie na Śródce. - Stwierdziliśmy, że warto zrobić miejsce dla siebie, z dobrą kawą, domowymi wypiekami i kulinarnymi wynalazkami przywiezionymi z dalekich podróży. Schodzimy tu w kapciach, bo mieszkamy nad kawiarnią. To w zasadzie dodatkowy pokój - mówią.





„Tworzy. Rozumie. Szanuje. Podziwia. Pomaga. Otwiera. Zmienia. Rozwija. Łączy. Relaksuje. Inspiruje. Smakuje. Lubienie czyni pokój”. Tak zaczyna się podróż z Moniką Mądrą-Pawlak i Janem Pawlakiem po świecie. - Tytuł książki jest prosty. I według niego właściwie żyjemy. Trzeba lubić najpierw siebie i najbliższe otoczenie. Potem już bardzo łatwo polubić całą resztę – tłumaczą.


Podczas swoich podróży Monika i Jan polubili wiele miejsc i, co ważniejsze, ludzi. Choćby babcię Manike, która życzliwym, ciepłym wzrokiem spogląda na nas z okładki. Zdjęcie zrobiono w jej domowej kuchni, podczas pobytu autorów na Sri Lance. - Ta fotografia kojarzy nam się ze wszystkim, co w gotowaniu najbardziej rozczulające. Domowa kuchnia, od babci, więc najlepsza. Ogień w piecu, skromna, szczęśliwa bohaterka codzienności – wylicza Monika.

© Jan Pawlak

Monika i Jan

Jeszcze przed drukiem książki, udało się skontaktować z Manike. Prowadzona łamanym angielskim rozmowa przez video chat i wymiana wspomnień dostarczyły licznych wzruszeń. - A egzemplarz „Lubię” lada dzień dotrze na wyspę Cejlon, właśnie do kuchni babci Manike – dodają właściciele Raju i La Ruiny.

To książka do czytania i gotowania. O ludziach, którzy podróżują, gotują, ale też dla których się gotuje. Bo na karty „Lubię” trafiło mnóstwo anegdot i dialogów prostych, ale tak symbolicznych, że musiały wyjść poza drzwi kuchni, sypialni czy obręb stolika przy śródeckich knajpkach. Jak np. ten o prostym, kojarzącym się ze szczęśliwym dzieciństwem jabłeczniku: „- Cóż jest w nim szczególnego? Właśnie o to chodzi, że nic”. Albo rozbrajające pytanie: „Niech mi pan powie. Co to k***a jest ta sernikologia?!”, które padło na trasie z Berlina do Poznania. Odcinek regularnie pokonywał jeden z dostawców La Ruiny poruszający się samochodem z napisem „Instytut Sernikologii Stosowanej”. - Ten napis to był żart, który zaczął żyć własnym życiem – śmieje się Jan. - Ludzie dzwonili nawet do nas z pytaniem o adres tego instytutu, który przecież nie istnieje.


© Jan Pawlak



Istnieją za to słynne na całą Polskę serniki, które trafiają tak do zwykłych domów, jak i na przyjęcie urodzinowe z okazji setnej rocznicy aktorki Danuty Szaflarskiej w pałacu prezydenckim. Kawałek sernika z La Ruiny został w tym roku zlicytowany na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy za ponad 2 tysiące złotych. Przepisów na te dzieła kulinarnej sztuki w „Lubię” znalazło się sporo, choć Monika mówi, że ze wszystkich ciast, robienie tych właśnie sprawia jej najmniej frajdy. - Bardziej lubię babki niż serniki, pistacje niż migdały – pisze szefowa kuchni w La Ruinie i Raju. Częstuje czytelników przepisem na pistacjową babę. I zachęca do eksperymentowania. Choć do własnej kuchni ma podejście raczej matematyczne, proporcje muszą się u niej zgadzać co do grama, sama zachęca do tego, by bawić się przepisami, bo przecież gotowanie to sztuka.

I eksperyment. Na kartach książki również taka anegdota: "Młodzież w szkole, to nie przeczyta, ale Monika wynalazła właśnie przepis na wędzoną śmietanę o smaku i aromacie marihuany. I to z legalnie dostępnych produktów w Raju. W domu letka konsternacja, zwłaszcza że dzieci na chorobowym". I jeszcze taka: "Padło gdzieś tam pytanie, czy na naszej pocztówce o testaroli (rodzaj włoskiego makaronu - przyp. red.), które bardzo często zaskakuje również rodowitych Włochów, jest Pablo Escobar. To krępująca sytuacja. Niestety nie możemy tego ani potwierdzić, ani zaprzeczyć". Każdemu, kto przeczytał o tym w książce lub na facebookowym profilu trudno się teraz nie roześmiać na widok pocztówki pełniącej funkcję menu.

„Lubię” to lektura, którą można pochłonąć do kawy i sernika. Ale to też książka, do której chętnie się wraca. Wokół przywoływanych przez Monikę i Jana wspomnień i anegdot chce się obudować własne. Chce się wreszcie spakować plecak i – jak piszą – za nie więcej niż 500 euro kupić bilet na drugi koniec świata, tam i z powrotem. By coś i kogoś zwyczajnie polubić.


© Jan Pawlak



Żeby atlas z przepisami mógł ukazać się w takim kształcie, jak chcieli tego Monika i Jan, powstało ich własne wydawnictwo - Ryżowe Okulary. - Założyliśmy je, by móc decydować o każdym milimetrze książki, zarówno jeśli idzie o treść, jak i o stronę graficzną – tłumaczy Jan. Jej zawartość napisali wspólnie. Zdjęcia są jego autorstwa. Jak mówi - stara szkoła fotografii. Bez ulepszania, świateł i ekranów. Przepisy (z wyjątkiem jednego) to przelany na papier kunszt kulinarny Moniki. Wszystko powstawało na wariackich papierach. Nikt nie chciał uwierzyć, że dadzą radę napisać książkę w miesiąc.


© Jan Pawlak



Książkę można zakupić na Śródce lub zamówić przez stronę Ryżowe okulary, a Monikę i Jana odwiedzić w sercu Poznania w Raju i La Ruinie. Obiecują, że na „Lubię” się nie skończy, a żeby za rok wydać kolejne dzieło, muszą, pierwszy raz w życiu, bardzo dokładnie zaplanować
swoją, największą kolejną wyprawę.

Paulina Rezmer, dziennikarka poznan.naszemiasto.pl
Zdjęcie główne: Jan Pawlak
  •  Komentarze

Komentarze (0)