Autor:

2017-02-24, Aktualizacja: 2017-02-24 10:29

Polski James Bond. „Bradl” walczył z nazistami

Szpieg, wynalazca i niezwykle przystojny inżynier. Kazimierz Leski, znany jako „Bradl”, ma biografię niczym James Bond. Losy polskiego superagenta możemy teraz śledzić na łamach komiksu, wydanego przez Muzeum Powstania Warszawskiego.

Julius von Hallman, niemiecki generał i ekspert w zakresie budowy umocnień, miał jeden sekret. Nie znali go nawet najbliżsi współpracownicy z Wehrmachtu. Hallman przez pewien czas był nieoceniony dla nazistów. Później nagle zniknął, a wkrótce okazało się, że tak naprawdę nigdy nie istniał. Gdy niemieckie dowództwo dowiedziało się o wielkim skandalu, Kazimierz Leski był już dawno za granicą. W ręku trzymał ściśle tajne dokumenty, plany Wału Atlantyckiego, nazistowskiego systemu umocnień Europy. Wkrótce przekazał je aliantom. To jedna z wielu akcji polskiego superszpiega - Kazimierza "Bradla" Leskiego.

© mat. pras.

Źródło: mat. pras.

Jego przygody zaczęły się dużo wcześniej, bo tuż po wybuchu wojny. Gdy w 1939 roku Polskę zaatakowali Niemcy i Rosjanie, „Bradl” wsiadł za stery samolotu PZL23 Karaś. Chciał bronić ojczyzny, ale niestety już 17 września został zestrzelony i wzięty do niewoli. Uraz kręgosłupa, którego się nabawił, nie przeszkodził mu w szybkim działaniu. Razem ze współwięźniami uciekł z więzienia i dostał się do Lwowa, a stamtąd do Warszawy. Chciał wrócić za stery, ale od przyszłych dowódców Armii Krajowej usłyszał stanowcze „nie”.

Muszkieter


Koniec marzeń związanych z lataniem był początkiem kariery „Bradla” - szpiega. Kazimierzowi Leskiemu zaproponowano współpracę z organizacją znaną jako „Muszkieterowie”. Była to ściśle tajna siatka wywiadowcza, o której do dziś niewiele wiadomo. Powstała prawdopodobnie po kapitulacji kampanii wrześniowej, a siedzibę miała w Budapeszcie. Konspiratorzy, młodzi, błyskotliwi oficerowie i naukowcy, otrzymali informacje bezpośrednio od brytyjskiego Intelligence Service.

- Muszkieterami kierował kapitan Witkowski oraz dwóch jego zastępców: Dembiński, inżynier rolnik oraz Wielopolski, doktor chemii. Wszyscy mieliśmy też kryptonimy cyfrowe. Ja miałem numer 37. Dostałem polecenie stworzenia wywiadu komunikacyjnego. Witkowski nie wtrącał się, zostawiał wolną rękę – tłumaczył Leski w amatorskim wywiadzie, który został przeprowadzony w 1985 roku.
„Bradl” zaczął organizować wywiad na kolei oraz w lotnictwie. Na początku w Polsce, a potem także poza granicami okupowanego kraju.

© stanislawjankowskiagaton.pl

Fałszywy Ausweis Kazimierza Leskiego
Źródło: stanislawjankowskiagaton.pl


„Muszkieterowie” wykazywali się nie lada brawurą, a ich szef - Stefan Witkowski („Doktor Zet”) wizytował kompanów, jeżdżąc po Europie w przebraniu wysokiego rangą niemieckiego wojskowego. Jego historia jest jednak niejednoznaczna. Niejasne intencje dowódcy i podwójna gra z wywiadem niemieckim doprowadziły go do śmierci. Wyrok wykonali członkowie AK, którzy przy zwłokach zostawili kartkę z napisem: „Największy polski bandyta”. „Muszkieterowie”, którzy dla aliantów uzyskali wiele cennych informacji, już wcześniej zostali przekazani pod dowództwo Związku Walki Zbrojnej, przemianowanego w 1942 roku na Armię Krajową. Tam „Bradl” rozwinął skrzydła.

W AK otrzymał stanowisko w referacie „997”, zajmującym się obcymi wywiadami. „W ramach tego referatu rozpracowywał niemieckie służby wywiadowcze na terenie Warszawy: wywiad policyjny Sicherheitspolizei i wywiad wojskowy - Abwehrę. Od początku 1942 r. organizował także drogi dla przerzutu kurierów na Zachód, poza teren okupacji niemieckiej” - czytamy w archiwum Muzeum Powstania Warszawskiego.

© mat. pras.

Źródło: mat. pras.

Komórka 666


„Bradl” był starannie wykształcony. Jeszcze przed wojną uczył się najpierw w Warszawie w Gimnazjum Państwowym im. Władysława IV oraz w Wyższej Szkole Budowy Maszyn i Elektrotechniki im. H. Wawelberga i S. Rotwanda, a potem na politechnice w Delft (Holandia). Jako młody chłopak zaczął zajmować się okrętami podwodnymi, a jako kreślarz i konstruktor pracował w Holandii. Następnie prowadził projekt techniczny oraz budowę zamówionych do kraju okrętów wojennych ORP „Orzeł” i ORP „Sęp”. Perfekcyjnie opanował język niemiecki, poza tym znał angielski, francuski i podstawy niderlandzkiego. Do tego miał świetną pamięć.

Wszystkie te cechy predestynowały go do pracy w wywiadzie zagranicznym. W 1942 roku „Bradl” otrzymał trudne zadanie. Miał zbudować drogi dla przerzutu kurierów na Zachód, z Komendy Głównej Armii Krajowej do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. „Europę Zachodnią znam nie najgorzej, od strony językowej na pewno nie będę miał trudności, mógłbym prawdopodobnie spróbować przetarcia trasy przez Niemcy do Francji” - odpowiedział, gdy poproszono go o wykonanie zadania.

© mat. pras.

Źródło: mat. pras.

Leski zaczął podróżować po Europie Zachodniej pod fałszywym nazwiskiem. Początkowo udawał porucznika Wehrmachtu, jednak wiązało się to z wieloma przeszkodami. Pociąg z Berlina do Paryża, którym regularnie jeździł, wlókł się bowiem aż 24 godziny. Wkrótce, także ze względu na problemy zdrowotne („Bradl” nie mógł stać przez dłuższy czas z powodu problemów z kręgosłupem), „awansował” na generała.

- Nie mogłem podróżować w tak niewygodnych warunkach. Musiałem być dostatecznie ważną osobą, żebym miał jakieś prerogatywy w mojej podróży. Żeby mi było wygodnie – tłumaczył po latach. Później, po „awansie”, jeździł już pociągiem przeznaczonym dla wojskowych. Tam o kontrolach, rewizjach czy przepustkach granicznych nie było mowy.
Jako generał Julius von Hallman działał przez kilka miesięcy w Paryżu. Idealnie skrojony mundur, świetna znajomość języka oraz doskonała wiedza techniczna pomogły mu w zyskaniu zaufania. Złożył propozycję powołania firmy do budowy umocnień na wybrzeżu Francji. Dostał nawet 500 marek zaliczki i przepadł wraz ze ściśle tajnymi dokumentami, dotyczącymi Wału Atlantyckiego, niemieckich umocnień wojennych w Europie.

„Bradla” nie udało się Niemcom złapać. Co ciekawe, wrócił jeszcze do Paryża, tym razem jako gen. Karl Leopold Jansen. Działał „pod przykrywką” przez kilka miesięcy aż do sierpnia 1944 roku. Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie, „Bradl” był już w stolicy. Zorganizował batalion "Miłosz" i walczył, zdobywając m. in. gmach YMCA. Po kapitulacji uciekł z konwoju jenieckiego.


© Damian Kujawa


Komiks


Historię „Bradla” przypomina teraz Muzeum Powstania Warszawskiego. Polskiego Jamesa Bonda możemy zobaczyć na łamach komiksu. - Kazimierz Leski działał na kilku obszarach. Zaczynał jako inżynier okrętowy, budował polskie okręty podwodne, potem był lotnikiem, a następnie wylądował w konspiracji - opowiada Tobiasz Piątkowski, scenarzysta komiksu „Bradl”. - Nie tworzyłem dokumentu, a popkulturową opowieść. Autentyczne postacie przerysowałem tak, by nadać im charakter bliższy bohaterom Dicka Tracy’ego czy Parkera. Leski, niczym rasowy, zamaskowany mściciel, doczeka się nawet swojej nemezis – zdradza Piątkowski.

Za rysunki odpowiada Marek Oleksicki, rysownik znany także za oceanem. Dzięki niemu przenosimy się do mrocznej, okupowanej Warszaw, którą możemy porównać z Gotham City. Z szarych kolorów i mrocznej aury, wyłania się postać „Bradla”, niecierpliwego żołnierza, który jest gotowy na walkę z okupantem. Nie interesują go półśrodki. Staje po stronie słabszych, ochrania kobiety, ale ma też wyrzuty sumienia.

Na razie możemy przeczytać dwie opowieści w ramach komiksu „Bradl”: „Dom pełen robaków” oraz „Zmartwychwstanie w Szpitalu Ujazdowskim”. To jednak nie koniec. - Mam nadzieję, że latem ukaże się drugi tom komiksu. Mamy tak dużo materiałów z życia Kazimierza Leskiego, że moglibyśmy zrobić z tego całą serię - wyjaśnia Piątkowski.




Kazimierz Leski żył do roku 2000. Przez ten czas nie tylko walczył, ale także wymyślał. Jako wynalazca był autorem wielu patentów, mimo że początkowo prześladowały go władze PRL. Kilka lat spędził w więzieniu za rzekomą „współpracę z okupantem”. Wyszedł w 1955 roku, dwa lata później został zrehabilitowany.

Piotr Wróblewski, dziennikarz warszawa.naszemiasto.pl
Zdjęcie główne pochodzi z komiksu "Bradl". Mat. prasowe

Tytuł: Bradl
Scenariusz: Tobiasz Piątkowski
Rysunki: Marek Oleksicki
Wydawnictwo: Egmont Polska oraz Muzeum Powstania Warszawskiego


  •  Komentarze

Komentarze (0)