Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marek Urbańczyk od 38 lat gra w parafii Krzyża Świętego

Paweł Szałankiewicz
Łukasz Respondek
O kościelnych organach mógłby mówić godzinami - o ich budowie, historii, dźwiękach, jakie wydają - ma prawdziwe kompendium wiedzy na temat tego instrumentu.

Pasjonat z Siemianowic Śląskich, który nie dość, że na nich gra, to jeszcze je naprawia, a dokładkę wykłada na Akademii Muzycznej w Katowicach!
Dr Marek Urbańczyk po prostu kocha organy. - Jestem pozytywnym wariatem. Patrzę na to z szerszej perspektywy, nie przez pryzmat dążeń finansowych. Papierki, jakich wymagają ode mnie np. przy płaceniu na poczcie, nigdy nie będą dla mnie celem pierwszorzędnym - przyznaje organmistrz, mówiąc sam o sobie, że jest lekarzem od organów.

Urbańczyk pochodzi z rodziny technicznej. Jego ojciec był kierownikiem działu dokumentacji techniczno-prawnej w Hucie Jedność. W dzieciństwie uwielbiał majsterkować. - Kiedy koledzy szli na basen, ja zamykałem się w szopie i zwijałem szyny, by zbudować zwrotnice, bo wtedy interesowałem się kolejnictwem - wspomina.

Swoje techniczne pasje rozwijał w Śląskich Technicznych Zakładach Naukowych w Katowicach, gdzie nauczył się robić "bardzo dużo w krótkim czasie".
- Tam był niesamowicie duży rygor. To co teraz mają uczniowie to lipa. Sprawdzano nawet czy mamy centymetr nad uchem włosy ostrzyżone - opowiada Urbańczyk.

Szkoła techniczna była tylko wstępem do tego, co chciał naprawdę robić, bo od dawna kochał muzykę i dźwięki organowe. Dlatego po ukończeniu szkoły zdecydował się obrać kierunek muzyczny i dostał się do Państwowej Szkoły Muzycznej im. Mariana Karłowicza w Katowicach. W ciągu roku przyswoił wiedzę, na którą inni potrzebują czterech lat. Tam niestety nie został przyjęty do nauki gry na instrumentach klawiszowych. Uzasadniono to tym, że tej sztuki trzeba się uczyć od szóstego roku życia.

- Dlatego w tym samym czasie chodziłem na studium organistowskie oraz uczyłem się gry na organach. Robiłem to na tyle dobrze, że przyjęli mnie do Akademii Muzycznej - wspomina organista.

Na akademii pobierał naukę gry na organach u Juliana Gembalskiego, u którego zainteresował się zawodem organmistrza. Jak sam przyznaje, jest to na tyle wąska specjalizacja, że aby ją dobrze wykonywać, należy mieć w ręku kilka fachów. Z czasem Urbańczyk doktoryzował się na Politechnice Śląskiej na wydziale... architektury!

- Ponieważ sprawy organów są w pewnej części sprawami muzycznymi, ale ponad 50 proc. to sprawy techniczne, a u mnie na uczelni są tylko muzycy, więc nie mogliby mnie zaopiniować - śmieje się.

Za kilka miesięcy Urbańczyk będzie się habilitował na Politechnice Wrocławskiej. Habilitacja ma być kontynuacją jego doktoratu.

Dziś Urbańczyk nie tylko wykłada na Akademii oraz naprawia organy, ale również od 38 lat gra na nich w parafii Krzyża Świętego. Granie na organach to dla niego odpoczynek od grzebania w tym potężnym instrumencie.

- Najbardziej mnie cieszy, kiedy trafiają mi się organy zabytkowe. Wtedy działam na tej samej zasadzie, co właściciel Bugatti - chodzę wokół i się do nich modlę. Do tego mam naturę naukowca. Grzebię w nich, brudzę palce, notuję, piszę prace dla nauki. To iście benedyktyńska praca i trzeba być wariatem, by to robić - podkreśla dr Urbańczyk.

od 18 latnarkotyki
Wideo

Jaki alkohol wybierają Polacy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na siemianowiceslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto