Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr Ikonowicz: Siemianowice nie są brzydkie. One są tylko smutne

Paweł Szałankiewicz
Paweł Szałankiewicz
Rozmowa z Piotrem Ikonowiczem - działaczem, który prowadził wiec referendystów pod urzędem miasta w Siemianowicach Śląskich.

Jak pan powiedział na wiecu, jest pan obywatelem Polski. Co więc Piotr Ikonowicz może zrobić dobrego tutaj, w Siemianowicach i po co tutaj przyjechał?
Naszym zadaniem nie jest zadyma i ja nie wymyśliłem tego referendum. Ludzie, którzy powołali komitet referendalny i kończą zbierać podpisy pod wnioskiem o referendum. zaprosili mnie tu z prośbą o wsparcie ich wysiłków. Jednocześnie jako działacz lokatorski dostrzegłem, że jest bardzo duża grupa ludzi zagrożonych, a my mamy bardzo duże doświadczenie i mamy wiedzę, jak tych ludzi bronić. Poprzednio jak tu byłem wyjechałem z papierem i byłem na tyle naiwny, że wierzyłem, że podpis prezydenta Siemianowic Jacka Guzego cokolwiek znaczy. Okazuje się, że jest to świstek papieru wart tyle, ile papier na którym zostało to napisane. W związku z tym teraz zostawimy coś więcej. Zostawimy oddział kancelarii. Powołamy oddział kancelarii sprawiedliwości społecznej, gdzie ludzie będą dostawali za darmo pomoc prawną włącznie z reprezentacja sądową i gdzie będziemy toczyć procesy ogólne dotyczące spółki Trrol. Myślę, że ta sprawa musi być wyjaśniona tak jak sprawa Amber Goldu jest wyjaśniana.

Referendum jest tak ważne, aby ściągnąć Piotra Ikonowicza z Warszawy do takiej małej mieściny?
Ja się czuję zaszczycony, że wydałem się tym ludziom potrzebny. Kiedy ludzie podejmują oddolnie jakąś obywatelską lub społeczną inicjatywę zawsze mogą na mnie liczyć. Przez całe życie udowadniałem to swoją działalnością. Byliśmy w Bytomiu jeszcze przed referendum protestując przeciwko osiedlu kontenerowemu. Na Śląsku bywam często i po prostu znam te problemy. Tworzymy w tej chwili ruch lokatorski na szczeblu ogólnokrajowym. Wkrótce odbędzie się ogólnopolski kongres lokatorski ponad stu stowarzyszeń, które w Polsce działają prężnie i bardzo duża część tych stowarzyszeń to są stowarzyszenia mieszkańców mieszkań zakładowych, bo to jest bardzo nabrzmiały problem, który do dzisiaj nie doczekał się rozwiązania.

Kiedy pan przemawiał na wiecu padły bardzo mocne słowa w stronę prezydenta Siemianowic Jacka Guzego, nawet obraźliwe. Nie boi się pan konsekwencji?
Proszę pana, ja już za swoją działalność społeczną mam tyle wyroków, że je noszę jak ordery. Ja się ani nie boję, ani nie wstydzę. Za komuny siedziałem dwa lata w więzieniu nie po to, żeby wolność polegała na wyrzucaniu ludzi po 10 latach pracy pod ziemią w kopalni jak śmieci na ulicę. Gotuje się wtedy we mnie krew i mówię mocne słowa, ale jestem gotów tych słów bronić przed sądem. Bo prezydent, który podpisuje porozumienie, po czym wyrzuca je do kosza, prezydent, który marnotrawi środki i nie ma odwagi wyjść i porozmawiać z mieszkańcami, którzy wiecują tuż pod oknami jego urzędu, zasługuje na mocne słowa.

Przyzna pan, że prezydentowi, który widzi grupę kibiców pod urzędem miasta, mogłyby się trochę ugiąć nogi?
Po pierwsze to była nieduża grupa, a po drugie nie zachowali się jakoś niestandardowo… przemoc słowna, wiemy o co chodzi. I nic się takiego wielkiego nie stało. Tusk musiał to znosić przez całą kampanię, ale myślę, że Tusk miał większą odwagę niż pan Guzy i myślę, że z pewnością gdyby pan prezydent się tutaj pojawił to z pewnością my, jako organizatorzy, bylibyśmy w stanie zapewnić mu nietykalność i że toczyłaby się tutaj debata, a nie wyłącznie wykrzykiwanie wyzwisk. Natomiast jeżeli jakakolwiek grupa, nawet kibiców czy mieszkańców, obraża urzędnika, to na ogół trzeba szukać winy w urzędniku. Bo są urzędnicy, którzy się nie boją chodzić po ulicach i są kochani przez mieszkańców.

Pan zna chyba pobieżnie sytuację, jaka obecnie jest w Siemianowicach…
Jestem w stałym kontakcie z radnymi i ponieważ wniosek referendalny przejrzałem i wszystkie uzasadnienia też przejrzałem, to zdaję sobie sprawę, że sytuacja miasta jest bardzo trudna. Stąd uciekły firmy. Jeżeli z tak niedużej jak na Polską skalę miejscowości ucieka trzysta firm, to znaczy, że jakiś powód jest, że nie ma tu klimatu do działalności gospodarczej. Małe i średnie firmy tworzą najwięcej miejsc pracy. W momencie, kiedy one uciekają, to zostaje tylko urząd miejski jako główny zatrudniciel. Mamy tu też do czynienia z takim lenistwem urzędniczym, bo były do wzięcia środki unijne, których nie wzięto, natomiast w miejsce tych środków zadłużono miasto w bankach. Ja nie jestem przeciwko temu, żeby samorządy pożyczały w sektorze bankowym, choć oczywiście byłoby lepiej, gdybyśmy stworzyli sieć banków komunalnych, które powołuje kilka miast. Ale skoro chcemy napychać kieszenie city bankowi to już trudno. Jeżeli już pożyczamy, to na coś, co przyniesie korzyści, przyciągnie inwestycje, zwiększy poziom edukacji, zmniejszy poziom bezrobocia, ubóstwa, podwyższy standard mieszkaniowy, stworzy lokale komunalne, bo tu ludzie są biedni. Natomiast nic takiego się nie stało. Te pieniądze poszły na przykład na bramę za milion, tą emblematyczną. Powiem szczerze, że te problemy poszczególnych samorządów są dość standardowe. Mamy do czynienia z typowym umierającym miastem poprzemysłowym i na takie miasto jest potrzebny wybitny polityk i gospodarz. Ja nie twierdzę, że zadanie, jakie stanęło przed Jackiem Guzym, to była bułka z masłem. Nie, to jest coś w rodzaju mission impossible żeby uzyskać znaczące efekty. Ale nie należy tej sytuacji pogarszać zaciągając długi po to, żeby sfinansować swój prestiż i następną reelekcję, bo do tego sprowadzają się takie Parki Tradycji.

Kiedy Pan wjeżdża do Siemianowic Śląskich…
Tu się nie da wjechać, bo tu nie ma drogowskazów (śmiech).

Ale kiedy już pan dojedzie do tego miasta, to co panu pierwsze rzuca się w oczy?
Jestem zakochany w Śląsku i zawsze, kiedy tutaj przyjeżdżam, to jakoś mi cieplej robi się koło serca. Dlatego, że ja pochodzę Warszawy, która jest miastem zburzonym i sztucznie zbudowanym od nowa i jak widzę miasto osiadłe od stuleci, to czuję tu klimat. W ogóle Śląsk ma coś takiego w sobie, że tu więzi społeczne jeszcze nie umarły.

Uderza Pana ten widok?
Troszkę jest tak, że turyści chętnie jeżdżą w miejsca, gdzie są chaty kryte słomą, bo to są bardzo malownicze miejsca, ale chyba nie zamieniliby się z ich mieszkańcami.

Siemianowice Śląskie są brzydkie?
Nie. Te miasto nie jest brzydkie. Ono jest tylko trochę smutne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na siemianowiceslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto