Punkty przedszkolne w Siemianowicach nie działają

Na stronie Urzędu Miasta Siemianowic zgrabnie opisano, jak to dopisała frekwencja rodziców na obowiązkowym zebraniu w związku z punktami, ale nikt słowem nie wspomniał, że w dniu spotkania nawet nie było jeszcze rozpisanych przetargów na nauczycieli grup przedszkolaków (zebranie odbyło się 28 września!) ani na przewóz jogurtów czy też soczków, które dzieci mają otrzymywać.

Ja rozumiem fakt, że jak się ogłasza przetarg, to są procedury i określony czas, kiedy ogłoszenie ma istnieć w BIP-ie itp., dlatego nasze dzieci będą teraz czekać około miesiąca (o ile nie dłużej) aż się przetargi rozstrzygną. Ale zupełnie nie rozumiem tego, że za ogłaszanie przetargu urzędnicy w naszym mieście biorą się tak późno, w czasie, kiedy dzieci już powinny iść do przedszkolnych punktów. Dzieci z punktów przedszkolnych już i tak są poszkodowane, ponieważ nie dostały się do przedszkola w normalnych godzinach, punkty są przecież wyjściem zastępczym, ze względu na swój czas – wcale nie takim idealnym. Ale dobre i to. Swoją przedszkolną edukację dzieci miały zacząć aż miesiąc później niż ich rówieśnicy, co już też jest jakąś stratą czasu, a teraz się okazuje, że jeszcze dłużej muszą czekać, bo urzędnicy mają ważniejsze sprawy, niż edukacja dzieci.

Coś tu jest bardzo nie w porządku i nikt o tym nie chce mówić. Koordynator projektu, pani Teresa Lato, mówi, że przedszkola są gotowe na przyjęcie dzieci, tylko trzymają wszystkich procedury i w październiku dzieci raczej już do przedszkola nie zawitają. A ja się pytam, kto jest odpowiedzialny za tak późne rozpoczęcie procedur? Dla mnie, jako matki, ten temat jest ważny, bo mam wrażenie, że problemu braku miejsc dla przedszkolaków w Siemianowicach Urząd Miasta wcale nie zauważa. A jak już próbuje coś robić, to jakoś bez zaangażowania i właściwej uwagi.

(Dane naszej Czytelniczki do wiadomości redakcji)