Dzień dobry kochanie, w czym moga ci pomóc - wita mnie ciepły głos tuż po wejściu do Szpitala Miejskiego w Siemianowicach Śląskich. Nie tylko mnie zresztą. Pracownicy szpitala, pacjenci - codziennie są w ten sposób witani przez pracującą na recepcji Danutę Matysik, choć wszyscy mówią do niej per pani Danusiu. Tylko osoby, które nigdy nie były w szpitalu, nie wiedzą kim ona jest. I jaka jest.
To barwna postać w szpitalu, prawdziwa Ślązaczka, która na niedzielny obiad dla swojej córki czy wnuków przygotuje roladę śląską z kluskami i morą kapustą. Jest pełna ciepła i serdeczności, ale gdy trzeba potrafi ustawić do pionu każdego. Przekonują się o tym zwłaszcza ci pacjenci, którzy w mroźną zimę wychodzą na papierosa.
- Bo ja już taka jestem, lubia dużo godać, ale jak ktoś mnie zdenerwuje to też swoje powiem. Nie dam sobie przecież na głowę wejść! - śmieje się pani Danusia.
Pochodzi z robotniczej rodziny. Jej ojciec pracował jeszcze na kopalni "Michał". W Michałkowicach zresztą mieszkała przez wiele lat. Jak podkreśla - kocha te miejsce, choć życie tak się jej ułożyło, że musiała się przeprowadzić do Bytkowa. Ma córkę i troje wnuków, których stara się wspierać na każdym kroku.
Pracę zaczynała jeszcze za czasów dr. Stanisława Sakiela w dawnym Szpitalu Miejskim nr 2, choć wcześniej pracowała w spółdzielni inwalidów jako kontroler. W "dwójce" pracowała na centrali telefonicznej. Później, gdy powstawało Centrum Leczenia Oparzeń, została przeniesiona do obecnie jedynego szpitala w Siemianowicach, jako jedna z nielicznych zresztą.
Jeszcze jako telefonistka stykała się z wieloma tragediami. Do dziś z drżeniem wspomina katastrofę budowlaną hali MTK w czasie wystawy gołębi. - Było strasznie. Trafiło tu bardzo dużo ludzi. Zostałam wtedy dłużej w pracy, by pomóc. Najgorszy był ten płacz rodzin, które przyjechały do najbliższych. Nie dało się tego wytrzymać, płakałam razem z nimi - wspomina.
Podobnych tragedii szpital w ostatnich latach już nie doświadczył. Z czasem pani Danuta ze stanowiska telefonistki została przeniesiona na recepcję o której mówi, że to lekka i bezstresowa praca. - Choć pacjenci naszego szpitala są różni. Do tych nietrzeźwych, sprawiających kłopoty, czasem trzeba wezwać policję.
Poza takimi przypadkami większych problemów w szpitalnej recepcji pani Danuta nie ma. Chyba że... przyjdą do niej sami pacjenci. Pani Danuta nie ukrywa, że żyje ich problemami. - Chcą po prostu się wygadać, bo boją się operacji czy porodu i trzeba ich wesprzeć. Pocieszam ich, mówię że mamy naprawdę wspaniałych lekarzy, ale przecież nie jestem psychologiem - przyznaje recepcjonistka.
Poza tym wszystkim pani Danusia musi być zawsze grzeczna i uśmiechnięta. - Gdybym była mrukiem to już dawno bym tu nie robiła - dodaje na koniec.
Jest unikatowa
Bolesław Gębarski - dyrektor Szpitala Miejskiego.:
To kolorowa osoba, której nie da się tak po prostu zapomnieć. Ma specyficzny sposób bycia powiązany z niekwestionowanym przez nikogo poświęceniem dla naszego szpitala. To trochę perfidne z mojej strony, ale nie bez przyczyny pracuje na recepcji. Po prostu jest tam w stanie dużo dobrego zrobić. Dobrego, bo często jak ludzie wchodzą do szpitala i słyszą "Słuchom, w czym moga pomóc" to od razu czują się lepiej. Wprowadza do szpitala ludzki element i otwiera pacjenta - nastraja go optymistycznie i sprawia, że czuje się jak w domu. Jest jedną z osób, które tworzą tutaj wyjątkowe relacje i atmosferę.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?