Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Siemianowice: Mieszkańcy sami zagospodarowali nieużytek. To miejsce wypoczynku Bańgowian

Paweł Szałankiewicz
Paweł Szałankiewicz
W Bańgowie udowodniono, że aby stworzyć piękny zakątek w Siemianowicach, nie należy czekać aż miasto się za to zabierze. Sami wzięli się do pracy i stworzyli swoje magiczne miejsce

Mieszkańcy Siemianowic Śląskich nie raz udowodnili, że chcieć to móc. Tak zrobił Jan Kopernatzky, który w ogródku na Tuwimie stworzył dla swoich dzieci niemal bajkowy świat. Podobnie zrobił nieżyjący dziś Marek Konieczny, który pomiędzy dwiema starymi i zniszczonymi kamienicami zbudował ogród z marzeń i snów, o który dziś dba jego żona i sąsiedzi. Mieszkańcy osiedla Bańgów nie chcieli być gorsi i zbudowali swój własny ogród. Znajduje się on na ul. Marii Skłodowskiej-Curie, na skarpie tuż przed korytem rzeczki, która tam przepływa. Ogród jest podzielony na kilka części, o które dbają poszczególni mieszkańcy.

- Prekursorem ich powstania był jeden z naszych sąsiadów 10 lat temu - opowiada Tadeusz Łuczak, mieszkaniec Bańgowa. - Wszyscy wtedy mieliśmy zamiłowanie do przyrody, a gdy się tu wprowadziliśmy 20 lat temu, to poza gliną nie było nic.

Łuczakowi początkowo zależało, aby w miejscu, gdzie dziś stoi jego kawałek ogrodu, zrobić miejsce do grillowania. Jednak z czasem i on, i sąsiedzi, zaczęli budować ogrody według własnych pomysłów. Wykarczowali cały teren, przycięli trawę i zniwelowali część skarpy, na której posadzili drzewka, krzewy i kwiaty. Osiągnięcie dzisiejszego efektu kosztowało ich wiele czasu i pracy, bo koszty finansowe były naprawdę niskie. - Wszystkie krzewy tak naprawdę są z odzysku. Znaleźliśmy je na wysypisku w lasku w Czeladzi, gdzie wywożone były doniczki z krzewami. Braliśmy je stamtąd, wkopywaliśmy w ziemię i to co dało się uratować teraz rośnie tutaj - mówi Łuczak.

Teren, na którym stworzone zostały małe oazy przyrody, nie są bynajmniej własnością mieszkańców. Sprawa własnościowa jest akurat jedną z bardziej skomplikowanych rzeczy w tym wypadku, bo zagospodarowany przez nich kawałek terenu nie należy również do miasta. Właścicielem są chorzowskie Zakłady Azotowe, do których mieszkańcy kilka lat temu, już po utworzeniu zielonego zakątka, zgłosili się po zgodę na stworzenie tam ogrodów.

- I odmówiono nam! - mówi Łuczak. - Dopiero jakiś czas potem delegacja zakładów przyszła tu osobiście i widząc efekt naszej pracy pozwoliła nam na użytkowanie tej części terenu.

Z ogrodów korzystają dzisiaj nie tylko osoby, które je stworzyły, ale również mieszkańcy osiedla. Niestety, początkowo było to aż za bardzo widoczne.
- Ludzie tutaj naprawdę mocno śmiecili - mówi Adam Kalus, który swoją część ogrodu "otrzymał" od poprzednich właścicieli, którzy nie mieli już siły na to, by dbać o swoją część. - Na szczęście z czasem, po wielu rozmowach, ludzie, a zwłaszcza młodzież, sami zaczęli o to dbać i sprzątać po sobie - dodaje.

Ogrodnicy podkreślają, że początkowo budowali to głównie dla siebie.
- Chcieliśmy mieć miejsce do spędzania czasu z rodziną, ale też nie mogliśmy nikomu zabronić z tego korzystać i dziś przychodzą tu wszyscy - mówi Łuczak.
- I widać , że to dla nich prawdziwa odskocznia i miejsce wypoczynku - dodaje Kalus.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na siemianowiceslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto