Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Siemianowice: Pożegnaliśmy Tomasza Bielicha, piłkarza MKS-u Siemianowiczanki i strażaka

Paweł Szałankiewicz
W maju 2012 roku Tomasz Bielich (pierwszy z prawej) został awansowany na stopień starszego strażaka
W maju 2012 roku Tomasz Bielich (pierwszy z prawej) został awansowany na stopień starszego strażaka arc. psp siemianowice
Wzór człowieka, kolegi z pracy czy z drużyny - tak najczęściej mówią o tragicznie zmarłym Tomaszu Bielichu jego koledzy z Państwowej Straży Pożarnej czy z drużyny MKS Siemianowiczanka Siemianowice, w której grał od 2009 roku.

W straży pracował od grudnia 2010 roku. Dwa lata później awansowano go na stopień starszego strażaka. W środę w kościele św. Szczepana w Katowicach strażacy urządzili mu strażacki pogrzeb. Pożegnali go z honorem, na jaki sobie zapracował przez ostatnie lata.

Przed godziną 23.30 Tomasz wracał do domu swoim audi wioząc dwójkę znajomych. Prawdopodobnie wracali od znajomego z meczu Ligi Mistrzów Real Madryt - Manchester United. Dwa dni wcześniej wyszedł ze szpitala po zabiegu kolana. To efekt kontuzji jaka przyplątała się do niego w tym sezonie na boiskach ligi okręgowej.

- Rozmawiałem z nim wtedy. Mówił mi, że za dwa dni wraca do treningów i do gry. Niestety, nie wrócił - mówi łamiącym się głosem Ireneusz Krupanek, trener MKS-u, który w 2009 roku sprowadził go do zespołu z drużyny 1. FC Katowice. - Graliśmy wtedy z nimi sparing, ale już wcześniej go obserwowaliśmy. Stwierdziliśmy, że przydałby się naszej drużynie. Był z niego kawał chłopa i nie bał się włożyć głowy tam, gdzie inni nie włożyliby nogi. Pewnie stąd tak często przytrafiały mu się kontuzje - dodaje Krupanek.

Policja do tej pory ustala okoliczności wypadku, w którym zginął Bielich. Wiadomo tylko, że 21-letni kierowca opla astry zjechał nagle na prawy pas ruchu uderzając w bok audi. W wyniku wypadku zginął Tomasz, który prowadził samochód. Jego pasażerowie, 21-letnia kobieta i 33-letni mężczyzna z obrażeniami trafili do szpitala.

Następnego dnia w MKS-ie miał się odbyć trening. Drużyna przygotowuje się do rundy wiosennej rozgrywek ligi okręgowej. Tego dnia nikt nie był w stanie wyjść ba boisko.

- Byliśmy w szoku. Nikt z nas nie myślał nawet o tym, by wyjść tego dnia na trening - wspomina Krupanek.

- To był wzór do naśladowania i nie mówię tego dlatego, że o zmarłych nie powinno się źle mówić - usprawiedliwia się Łukasz Wanot, kapitan MKS-u. - Dla zespołu potrafił wiele poświęcić. Zdarzało się nawet tak, że kiedy miał dyżur w straży pożarnej to natychmiast się zamieniał tak, aby móc być z zespołem na boisku - dodaje.

Bielich nie był jednak, co podkreśla jego przełożony z Państwowej Straży Pożarnej w Siemianowicach, leniwy ani niesubordynowany. Jak mówi st. kpt. Leszek Jasica, komendant straży pożarnej, Bielich był bardzo zdyscyplinowanym i odważnym strażakiem, który nie ustępował ani na chwilę w dążeniu do celu.

- Zawsze rzetelnie wykonywał swoje obowiązki. A przy tym był po prostu pogodnym człowiekiem, życzliwym i optymistycznie nastawionym do życia - podkreśla Jasica.

Tak też wspominają go w klubie. Jako człowieka, który doskonale wpasowywał się w klimat Siemianowiczanki.

- Nie ma co ukrywać - u nas jest biednie, ale fajnie. Każdy zawodnik gra tutaj z serca, nie dla pieniędzy. I Tomek również taki był. Bo na dobrą sprawę jaki piłkarz w wieku 32 lat ma ochotę grać w piłkę na takim poziomie i za darmo? On grał, bo kochał ten sport - kończy Krupanek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na siemianowiceslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto