W ZSS bon ratuje od odpytywania

W jaki sposób nieprzygotowany uczeń może uniknąć złej oceny? Wręczając nauczycielowi, który wyrwał go do odpowiedzi... bon ratunkowy! Tak przynajmniej robią uczniowie Zespołu Szkół Sportowych.

Taką możliwość dała im dyrektorka szkoły, Barbara Bryńska. Oczywiście, nie za darmo. - Bon ratunkowy to drobna nagroda, która jest przyznawana na jedną godzinę lekcyjną za różne formy aktywności ucznia lub jego rodziców na rzecz szkoły. Na przykład za terminową wpłatę zadeklarowanej kwoty na komitet rodzicielski - wyjaśnia. - Te nagrody to coś, co może zmotywować rodziców i uczniów do zwiększonego udziału w życiu szkoły - podkreśla.

Wpłata na komitet to tylko jedna z dróg do zdobycia bonu. Innymi są np. reprezentowanie szkoły na międzyszkolnych zawodach, pomoc w przygotowaniu szkolnej akademii czy też pomoc rodziców w pomalowaniu sali lekcyjnej.

Decyzja o tym, aby wprowadzić bon ratunkowy, była podejmowana po konsultacjach w gronie pedagogicznym i z rodzicami uczniów. Nie wszyscy rodzice poparli ten pomysł i są w szkole klasy, w których nie obowiązuje bon ratunkowy.

Bony nie cieszyły się poparciem zwłaszcza w kontekście terminowych opłat komitetu. Ten sposób nagradzania nie przypadł im do gustu. - Dla mnie to był szok. Większość rodziców z klasy mojego syna nie zgodziła się na to, choć część uznała to za dobry pomysł - mówi Ewa Szczyrbowska, której syn jest w ostatniej klasie gimnazjum.

Są też rodzice, którzy uważają, że ich dzieci w Zespole Szkół Sportowych uczą się w ten sposób korupcji.

- Trzeba bardzo dużo złej woli, by tak to interpretować - uważa Barbara Bryńska. - Bony wprowadziliśmy po konsultacjach z rodzicami i to oni sami deklarowali się, czy chcą takiej formy nagrody dla swoich dzieci. Nie widzę tutaj nic nagannego, bo też kto miałby być korumpowany? - dodaje na koniec.