Sobota w Bytkowie: 13 wspomnień Adama Daszewskiego
Nawet miłych wspomnień nie należy snuć przesadnie długo
"Sobota w Bytkowie" propozycja TVP Katowice, o największej w jej historii tzw. oglądalności zakończyła swój byt gdzieś pod koniec minionego tysiąclecia. O słupkach popularności piszę pamiętając, starą maksymę, że jeśli sam się nie pochwalisz nikt tego za ciebie nie zrobi. A dane nie są moje, a z Wikipedii. Rozstanie, jak to w życiu bywa, gwałtowne było i nagłe, acz... spodziewane. Po prostu zabrakło nawet tych niewielkich pieniędzy, które na serial były potrzebne. Tak więc wiele wątków, (a właściwie wszystkie) pozostało w zawieszeniu. I przyznam sam nie wiem, jak to się dalej Pytlokom i Żymłom w życiu potoczyło. Jednego jestem pewien, że wielkie nieszczęścia ich nie spotykają i pogody ducha nie tracą, bo taki los im zawsze przeznaczałem i optymizmem natchnąłem. Jako się rzekło rozstanie było nagłe, nie jestem więc pewien czy miałem kiedykolwiek okazję podziękować. Tak drużynie telewizyjnych perfekcjonistów pracujących przy serialu, jak i wspaniałemu zespołowi aktorskiemu. To była telenowela gwiazd, a przecież dotąd nie pisałem o Elżbiecie Okupskiej, Annie Wesołowskiej, Mirosławie Neinercie, Antonim Gryziku. Wszystkim dziękuję z serca teraz, przy okazji krótkich wspomnień o sympatycznej (mam nadzieję) przygodzie, która w części wypełniła nam lata 90. Tym, którzy wspominali wraz z mną - jestem wdzięczny, tych których znudziłem przepraszam, ale i uspokajam. Bo to już właśnie KONIEC.