Wideorejestratory w Siemianowicach były używane pół roku nielegalnie?

Wideorejestratory w Siemianowicach działają w naszym mieście od drugiej połowy grudnia 2012 roku. Do połowy 2013 roku zarejestrowały ponad 5 tysięcy wykroczeń, a siemianowicka straż miejska wystawiła ponad 1000 mandatów kierowcom. Jak się jednak okazuje, w tym czasie, tj. od grudnia 2012 roku do czerwca 2013 roku, straż miejska nie miała zgody na korzystanie z tym urządzeń. Jak wynika z dokumentu, który otryzmaliśmy od Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, straż miejska otrzymała zgodę na "zainstalowanie zestawu stacjonarnych urządzeń rejestrujących(...) przystosowanych do ujawniania naruszeń przepisów ruchu drogowego polegających na niestosowaniu się do sygnałów świetlnych przez kierujących pojazdami..." na skrzyżowaniach w Bańgowie i w Bytkowie 14 czerwca 2013 roku.

Wideorejestratory w Siemianowicach były używane pół roku nielegalnie?

Jak wytłumaczył nam Urząd Miasta w Siemianowicach, taka sytuacja wynikła z tego, że straż miejska nie mogła się porozumieć z właścicielem urządzeń w sprawie tego, do kogo należy obowiązek należy obowiązek zwrócenia się do Głównego Inspektora Transportu Drogowego o zgodę na użytkowanie. - Przy biernej postawie właścicieli wideorejestratorów takie czynności (zgłoszenie do GITD) podjął w maju 2013 r. Piotr Saternus, komendant siemianowickiej SM. Warto zaznaczyć, że komendant Saternus sam, z własnej inicjatywy zawiesił system widerejestratorów od 1 maja do 30 czerwca, by w tym czasie wyjaśnić wszelkie wątpliwości formalno-prawne - wyjaśnia Jakub Nowak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta dodając, że system został uruchomiony ponownie 1 lipca 2013 roku.

Co w takim razie z mandatami nałożonymi w okresie od grudnia 2012 roku do maja 2013 roku? - Jeżeli ukarani mandatami za te ewidentne złamania kodeksu ruchu drogowego wtedy lub teraz (kierując się różnymi przesłankami) uważają, że nałożona na nich kara była bezzasadna – mieli i mają możliwość podjęcia stosownych przewidzianych prawem czynności - mówi Nowak.

Więcej o całej sprawie przeczytacie w czwartkowym wydaniu "Dziennika Zachodniego"