Mama niespełna 6-letniej Kamili, Violetta Hora, od długiego czasu prosi o pomoc miasto. Te jednak systematycznie odmawia jej pomocy zasłaniając się szeregiem ustaw mówiących o tym, że kwestia dowozu jej córki do przedszkola nie należy do obowiązków gminy. W jednym z pism odmownych urzędnicy uzasadniają to tym, że "Przepisy ustawy o systemie oświaty nie zawierają w tym względzie żadnych regulacji, które mogłyby stanowić podstawę do wydania przez gminę zgody na przewóz dzieci w wieku 3-5 lat do przedszkola". W tym samym piśmie dodają również: "Należy pamiętać, że pracownicy samorządowi są ograniczeni przepisami prawa i muszą się do nich bezwzględnie stosować".
Mama dziewczynki jest załamana. - Próbowałam się nawet odwoływać do przypadków z jej przedszkola, gdzie dzieci są dowożone z różnych gmin nawet przez straż miejską, ale bezskutecznie - mówi.
Podobnie wyglądała sprawa z jej starszą córką, która również kształci się w placówce z Dąbrowy Górniczej. W jej przypadku miasto zobowiązało się do przywożenia i odwożenia jej ze szkoły raz w tygodniu. Z tego względu 16-letnia Agnieszka przez cały tydzień przebywa w przyszkolnym internacie. W jej sprawie interweniowała nawet trzecia córka pani Violetty, 13-letnia Basia. Ta, w czasie spotkania wigilijnego organizowanego przez Siemianowickie Stowarzyszenie Niewidomych podeszła do wiceprezydenta Henryka Ptasznika i zapytała wprost, dlaczego miasto nie chce pomóc jej młodszej siostrze! - Prezydent, nie wiedząc co powiedzieć, zaczął zasłaniać się szeregiem ustaw uniemożliwiających miastu pomoc dziewczynce - relacjonuje zdarzenie mama dziewczynki.
Henryk Ptasznik na początku roku spotkał się jednak z mamą dziewczynek i zapewnił, że spróbuje im pomóc. Jednak na przeszkodzie stanęły... przepisy.
- Chodzi o przepisy ustawy o systemie oświaty w stosunku do dzieci, które nie są objęte rocznym obowiązkowym przygotowaniem przedszkolnym. Gmina nie ma podstaw prawnych zapewnienia bezpłatnego dowozu - powiedział Ptasznik.
Mimo wszystko gmina, jeśli wyraziłaby tylko chęć, mogłaby pomóc. - Są trzy możliwości: albo gmina da pieniądze, aby zorganizować przewóz, albo sama go zorganizuje lub może się dogadać z placówką, do której uczęszcza dziewczynka i opłacać koszty transportu - mówi Jan Kwiecień, dyrektor śląskiego biura Związku Niewidomych .
Jak na razie Kamilę do szkoły do wożą ludzie o dobrej woli. Stowarzyszenie Wolne Siemianowice postanowiło organizować wśród swoich członków zrzutkę na paliwo (około 700 złotych miesięcznie), a do szkoły dowozi ją prywatnym samochodem Betina Ogon.
- Dowożenie Kamilki nie sprawia mi większego problemu. Spędzanie z nią czasu to wręcz czysta przyjemność - mówi Ogon.
Miasto od września tego roku będzie zobowiązane ustawą do codziennego dowożenia Kamili do szkoły.
Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?